Wakacje sprzyjają wyjazdom i przebywaniu w zatłoczonych miejscach. Wyjeżdżając z dzieckiem, często pojawia się myśl. Co by było, gdybyśmy na chwilę stracili naszą pociechę z oczu. Jaka byłaby nasza reakcja w takiej sytuacji?  Ale musicie również pamiętać o tym, że to nie dzieci się gubią, tylko rodzice je gubią.  I chyba jednak lepiej się nie przekonywać. Czasem to jest chwila ułamek sekundy odwracamy się, a dziecka już nie ma, ponieważ wtopiło się w tłum. Mogę jedynie napisać, że większość z nas pewnie spanikuje, w takiej sytuacji, ale czy panika w tej chwili jest wskazana. Nie jak najbardziej nie. Musimy zacząć szybko myśleć, gdzie mógł zawędrować nasz malec? Co go w danej sytuacji i miejscu mogło zainteresować.  Oczywiście nie dajmy się zwariować i nie wpadajmy w paranoję. Bo spanikowany rodzić to już totalna katastrofa. Za chwilę może się okazać, że dziecko stoi nieopodal Ciebie i czeka.

family-915754_1280

To miało być zwykłe rodzinne popołudnie spędzone na pikniku lotniczym…

Dzień, jak co dzień, znajomi zaprosili nas na piknik lotniczy pod Warszawę, mój wtedy jeszcze jedyny syn dopiero, co skończył 4-latka. To była chwila moment, kiedy zorientowałam się, że nie ma obok mnie Kacpra a wokoło mnie setki, nieznanych mi twarzy. Kochani wpadłam w panikę, zaczęłam nerwowo biegać dookoła miejsca, w którym staliśmy, rozpytując ludzi czy nie widzieli małego ślicznego blond chłopca.

To był najgorszy czas dla mnie, jako matki, w chwili, kiedy straciłam z oczu moje dziecko, w mojej głowie jak szalone przewijały się czarne scenariusze. To było najgorsze doświadczenie w moim życiu i kiedy dziś na spokojnie pomyślę sobie, co się wtedy mogło stać, jakie skutki mógł mieć ten nasz wyjazd na lotnisko. Jak bardzo byłam nieostrożna.  Synek był niby cały czas obok mnie, a jednak wystarczyła dosłownie chwila, bym moje dziecko oddaliło się ode mnie na tyle daleko, że wpadłam w panikę. Nikomu nie życzę takich wydarzeń w ich życiu. Dla mnie to było straszne doświadczenie, na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale co by było, gdyby na miejscu znaleźli się źli ludzie, którzy tylko szukają okazji, bo to mało wciąż słyszy się o porwaniach dzieci.

Co powinniśmy zrobić my, jako rodzice przed takimi wyjazdami?

Rozmawiać z dziećmi o wszystkich możliwych scenariuszach, o tym, że taka sytuacja może mieć miejsce, bo nie wiemy, czy to nie nam się taka sytuacja nie przydarzy. Dobrze by było, gdyby malec znał na pamięć nr telefonu jednego z rodziców, co w takiej sytuacji na pewno ułatwi kontakt. Nie wspomnę o adresie zamieszkania, już dzieci w przedszkolu doskonale opanowuję tę umiejętność. Mój 3-latek od pół roku zna adres zamieszkania. Będąc w zatłoczonym miejscu, nawet na chwile nie powinniśmy wypuszczać z ręki dłoni naszego szkraba. W ten sposób zapewnimy mu bezpieczeństwo.

To nie dzieci się gubią, tylko rodzice je gubią. Jak na taką sytuację przygotować dziecko?

Jednak gdyby doszło do zguby, to raczej powinno podejść do innej mamy z dziećmi, a nie do jakiegoś samotnego Pana czy Pani. Mama z dzieckiem na pewno wzbudzi w dziecku więcej ufności. Dziecko, które ufa swojej mamie, prędzej zaufa innej mamie, wiec taka mama powinna pomóc. Moim zdaniem opaska na ręku dziecka, które nie zna nr telefonu do rodzica to nic złego. Choć opinie w tej sprawie są różne. Oczywiście porywaczowi ułatwia ona kontakt z rodzicami, ale w sytuacji, kiedy nasz maluszek się zagubi, taka opaska pomaga szybko pomóc odszukać rodziców. I o tym również powinniśmy porozmawiać z malcem, że gdyby doszło do takiej przykrej sytuacji, to gdzie powinien szukać pomocy i od kogo jej oczekiwać. Że raczej nie powinno ufać obcym osobom i nigdzie z nimi odchodzić tylko czekać w miejscu, w którym odłączyło się od rodziców lub opiekunów.

Gdzie najczęściej gubią się dzieci?

Na plaży, wśród opalających się plażowiczów na zatłoczonej plaży jest to naprawdę chwila, w której możemy stracić z oczu nasze dziecko. Nad wodą i tu powinniśmy być szczególnie ostrożni i przed każdym wyjazdem nad jezioro i inne zbiorniki wodne ustalić z dzieckiem najważniejszą zasadę, że absolutnie pod żądnym pozorem nie może ono samo wchodzić do wody. Nigdy, ale to nigdy. W kinie na imprezach masowych np. koncerty, pikniki rodzinne i tego typu spotkania. Do zaginięcia może dojść nawet podczas codziennych czynności jak wyjście po zakupy.

W sytuacji, kiedy do godziny jednak nie możemy odnaleźć naszego dziecka, to jak najszybciej powinniśmy zawiadomić policję. W przypadku zaginięć małych dzieci nie musi minąć 24 godziny od zniknięcia. Zazwyczaj jest podejmowana natychmiastowa akcja poszukiwawcza. Przy zgłoszeniu ważne jest by: podać istotne dane oraz cechy szczególne typu ubiór, wygląd. Dobrze jest też dostarczyć aktualne zdjęcie dziecka. W jaki sposób możemy zadbać o bezpieczeństwo naszego dziecka w miejscach szczególnie narażonych na takie ryzyko? Jak zabezpieczyć się przed niechcianą sytuacją, w której nagle tracimy je z oczu? Odpowiedź jest prosta nawet na chwilę nam rodzicom nie można spuścić z nich wzroku. To nie oni nas ale my ich powinniśmy pilnować. To my jesteśmy za nie odpowiedzialni. Dziecko jak sami wiecie zaaferowane, zapatrzone i zainteresowane czymś co się dzieje w jego pobliżu znika szybciej niż nam się wydaje. A co jak na swojej drodze spotka nieodpowiedniego człowieka? Taka sytuacja to trauma dla dziecka ale również i dla rodzica. Lepiej być ostrożnym.

Zdarzyło się Wam stracić choćby na chwilę swoją pociechę?   Mi tak i byłą to najgorsza chwila w moim życiu.

35 thoughts on “To miało być zwykłe rodzinne popołudnie spędzone na pikniku lotniczym…”

  1. Bardzo ważny temat poruszyłaś, niby tak oczywisty. Im więcej się o tym mówi tym lepiej. Czasem to my rodzice okazujemy się gapami i tracimy nasze dzieci z oczu. Mi też kiedyś się to przytrafiło i to było straszne uczucie.

  2. Ja jestem na prawdę przewrażliwionym rodzicem, boje się jechać z moimi dziećmi komunikacją miejską na miasto, nie jeżdżę jak nie muszę, boje się, że starszy mi wpadnie pod samochód jak będę pchała wózek. Dlatego jak mogę to unikam wyjazdów komunikacją.

    Mój starszy synek jest bardzo rozbiegany, nie chodzi, nie spaceruje, tylko na podwórku zawsze biegnie, nie patrzy, wybiega na ulicę.

    Mieliśmy taką sytuację właśnie ze starszym synkiem w centrum handlowym. Nie lubie jeździć w takie miejsca, nie z dziećmi. W tym wypadku byliśmy tylko ze starszy, potrzebował butów, więc dobrze, żeby je przymierzył. Do centrum pojechaliśmy specjalnie na 10 rano jak otwierali, bo nie lubię tłumów.

    Szliśmy korytarzem, synek oczywiście biegł, na korytarzy były uchylone duże drzwi, wąski długi korytarzyk, synek tam w biegł, zatrzasnął za sobą drzwi. Od naszej strony nie dało ich się otworzyć, zaczęłam krzyczeć, uczucie okropne, nie wiem gdzie pobiegł, gdzie jest, gdzie prowadzi ten korytarz…Już miałam wybijać szybkę z przyciskiem przeciwpożarowym jak drzwi się otworzyły. Stał w nich Pan ubrany w niebieskim kombinezonie. uściskałam synka. To trwało chwię, al uczucie okropne.

  3. Co do wakacji, po prostu na razie odpuszczam, Mąż chciał jechać na pare dni nad morze, może i fajnie, też bym chciała, ale wiem, że to nie był by udany wyjazd. Po pierwsze daleko, nasze dzieci samochodem za bardzo nie lubią jeździć, starszy często się odpina, nawet jak jedziemy na wieś to kilka razy musimy się zatrzymywać aby go przypiąć, młodszy jak śpi to śpi, ale jak się obudzi to też nie chce siedzieć a wyjazd nad morze to daleka droga – stres.

    Na plaży też bym sie stresowała, bo bałabym się, że starszy się zgubi w tłumie.
    Morze nie ucieknie, pojedziemy za rok albo za dwa 😉

  4. Czasami nieuwaga ludzi przeraża. Ostatnio jak byłam w Arkadach zauważyłam kilkuletnią dziewczynkę, która biegała od witryny do witryny. Zapytałam ją gdzie jest jej mama i okazało się, że się zgubiła. Mamusia później się znalazła, koleżanka pociągnęła ją nieco głębiej w sklep. Młoda tego nie widziała i myślała, że mama poszła gdzieś dalej. No ludzie, przecież każdy mógłby to dziecko wyprowadzić z galerii i nikt by nawet nie zauważył :/

  5. Ważny temat. Rzeczywiście to jest kwestia sekund- dzieci potrafią bardzo szybko zniknąć gdzieś… Dla mnie najtrudniejsze są różne imprezy masowe, bo Franek chciałby wszędzie pójść, razem z nami jest młodszy syn i trzeba to jakoś pogodzić. Chyba najlepszy sposób to, tak jak piszesz, rozmowy z dzieckiem o tym, jak kiedy należy się zachować.

    1. Dobrze czytać takie komentarze. A temat stary jak świat. Jednak szczególnie teraz w okresie wakacji bardzo istotny. Rozluźnienie wakacyjne sprzyja takim sytuacjom.

  6. Nigdy nie zdarzyło mi się zgubić własnego dziecka, ani cudze tym bardziej. Nigdy nie spuszczam dziecka z oka, w zatłoczonym miejscu idziemy za rękę. Bo mój 2 latek jest bardzo ruchliwy i wiem , że to sekunda mojej nieuwagi i mogła by być tragedia

  7. Nam na szczęście się to nie zdarzyło i mam nadzieję, że tak zostanie, ale pamiętam, że ja jako dziecko zgubiłam się w centrum handlowym z moją siostrą cioteczną. Z kolei, wielu moich znajomych za dzieciaka miało podobne sytuacje. Przy okazji podrzucę sposób, który stosuje znajoma mama – na lotniska i inne zatłoczone miejsca zakłada synowi koszulkę z wielkim numerem telefonu i napisem – telefon do mamy. To też jakiś sposób na wypadek, gdyby maluch gdzieś zniknął.

    1. Tak pomysł wydaje się fajny. Choć słyszałam i słowa krytyki jeżeli chodzi o zakładanie opasek na rękę z nr telefonu i innych gadżetów. Ja teraz od poniedziałku z dzieciakami jedziemy nad morze i zabieram opaskę na łapkę, a co.

  8. Mi nigdy córka się nie zgubiła… ale kilka razy musiałam ją gonić po placu zabawa, bo… bawi się w pisaku z innymi dziećmi, ja jej mówię „patrz idę usiąść na ławkę… o tu, widzisz (widzi, potem mi macha nawet parę razy i pokazuje babki z piasku)”… idę, siadam i obserwuję zabawę… ławka jest z 4m od piaskownicy… po 5 czy 10 min, córka wychodzi z pisakownicy, rozgląda się jakby patrzyłą gdzie by tu iść, podchodzi do zjeżdżalni, wchodzi, zjeżdża… rozgląda się z lekkim strachem w oczach… idzie dalej, rozgląda się (a ja powoli wstaję z ławki)… nagle zaczyna biec w przeciwnym kierunku krzycząc z przerażeniem „mama, mama!”… A ja za nią biegnę…. Nawet nie wiesz kiedy dziecko siedzące praktycznie obok Ciebie straci orientację, „zakręci się” i nie będzie wiedziało gdzie jesteś… dlatego nie wolno spuszczać dzieci z oka, szczególnie w obcym miejscu…

  9. Jako dziecko zgubiłam się raz w życiu, w markecie. Do dziś to pamiętam, dość straszne jak dla paroletniego dziecka. Na szczęście zareagowała miła pani z obsługi 🙂

  10. Moją pociechę trzymam na smyczy, jak za bardzo się rozpastwi, to zakładam kaganiec… ale to pies 😀 A z psem to czasami jak z dzieckiem, też trzeba mieć oczy dookoła głowy.
    Przydatny wpis 😉

  11. Ja kiedyś zgubiłam dziecko w sklepie, pozwoliłam na oglądanie zabawek w dziale obok. Wcześniej byłyśmy w sklepie z zabawkami, no i moja córka zrozumiała, że może wrócić do tego sklepu, tak też zrobiła, a ja myślałam, że jest obok. Nigdy nie zapomnę uczucia i myśli, że jej już nigdy nie zobaczę. Pierwsze skojarzenie „została porwana”, później pomyslałam, że mogła wrócić do sklepu z zabawkami. Tak też było, spokojnie oglądała tam zabawki.

  12. Jako dziecko zgubiłam się w lesie. Razem z bratem ciotecznym zostawiliśmy rodziców nad wodą i poszliśmy w las. Jako najmądrzejszy taktyk w okolicy zaczęłam prowadzić i mądrowałam się, że zatoczymy koło i wrócimy. Tja… Zatoczyliśmy – do sąsiedniej wiochy.

    Chciałabym powiedzieć, że nie wyobrażam sobie, jaki stres przeżywali nasi rodzice, bo zanim się połapali, że nas nie ma, minęła dobra godzina, a zanim uznali, że trzeba znaleźć budkę telefoniczną i wezwać policję – my już zdążyliśmy wrócić podwiezieni na rowerach przez jakieś dzieciaki.

    W każdym razie mam nadzieję, że nigdy nie będzie mi dane przeżywać takich sytuacji jako rodzic. A problem może być z tym spory, bo moje dziecko to straszny żywioł 🙂

    Masz rację, że powinno się dziecko uczulać na takie sytuacje i tłumaczyć zawczasu – to najlepsza metoda.

    Swoją drogą, rozbawiła mnie trochę kwestia, że opaska z numerem telefonu ułatwi ewentualnemu porywaczowi kontakt z nami – to przecież dobrze, prawda? Im szybciej sprawa się rozwiąże, tym lepiej 🙂

  13. Zgubić może nie, ale mieliśmy sytuację, gdzie gwiazda ruszyła w sklepie za tatą, ja weszłam w drugą alejkę, na końcu spotkałam się z mężem, ale dziecka nie było. Akurat teren poszukiwania był mały i szybko się znalazła. Właśnie szykuję post w podobnej tematyce 🙂

  14. Kiedyś Gabi mi zrobiła dowcip, schowała mi się w sklepie … to była chwila nieuwagi ale najgorsze 5 min mojego życia!! Miała 2,5 roku …. i wpadła na pomysł, że mnie zaskoczy jak będę wychodzić ze sklepu – schowała się na witrynie sklepowej. Ja z małym Norbertem (2-3miesiące) maaatko …. zgroza i wewnętrzna panika ….
    Przy dwójce dzieci jest jeszcze trudniej bo każde chce iść w swoją stronę. Ale tak warto z dziećmi rozmawiać i warto zainwestować w silikonowe, tłoczone opaski z numerem do rodzica. Ze starszym dzieckiem można ustalić punkt zbiórki w razie zgubienia się – w sklepie jest to jakiś strategiczny punkt, na plaży zawsze bierzemy ze sobą coś żarówiastego by powiesić na parasolu.

  15. Mieliśmy kiedyś wypad nad morze ze znajomymi… i znajoma zgubiła na plaży syna. Syn odnalazł się w następnej miejscowości, niesiony przez jakiegoś pana… Mały, zapłakany chłopczyk przeszedł plażą dobre 5km zanim ktokolwiek się nim zainteresował. Wina rodziców – miał 5 lat, nie znał numeru, adresu, nie miał żadnej karteczki, nic z tych rzeczy. I od wtedy zawsze na szyi miał identyfikator z numerem do mamy i innymi ważnymi informacjami. Mieliśmy wtedy lekcję życia, a stresu tyle, że aż szkoda mówić. I do dziś dziękuję temu panu za to, że nie olał płaczącego dziecka jak inni, tylko próbował odnaleźć jego rodziców.

  16. wydaje mi się, że rozmowa z dzieckiem i nauczenie go jak ma zareagować w takiej sytuacji jest bardzo ważne. Opaska na ręce z numer telefonu też nie jest złym rozwiązaniem, na polskich plażach jakiś czas temu była taka akcja.
    Lub po prostu wybierajmy miejsca, godziny, plaże, gdzie nie ma tłoku 🙂

  17. Bardzo ciekawy post. W końcu ktoś napisał coś sensownego i daje porady rodzicom jak sobie poradzić w tej sytuacji. 🙂 Podoba mi się też to ,ze jasno napisałaś ,ze to rodzice gubią dzieci a nie one same sie gubią 🙂

  18. Ja spodziewam się pierwszego Synka i już o tym myślę – jako dziecko uciekałam Tacie kiedy mogłam… zamierzam „przetestować” kilka metod ułatwiających pilnowanie Maluchów: 1 Jaskrawe ubrania (koszulka we „wściekłym” kolorze, bijąca po oczach czapka…), raz że łatwiej samemu obserwować Pocieszkę, dwa jakby co to łatwiej takie Dziecię opisać a komuś zauważyć; 2 Balonik na sznureczku przymocowany do rączki albo ubranka (w UK w centrach sklepowych widziałam szelki z horągiewkami na patyczku z postaciami z bajek – widać z daleka a nikt nie da rady przeoczyć takiego widoku i każdy odpowie „gdzie pobiegł chłopczyk z Guciem na banderze?” ………Taki plan…. podobno to działa… bo szelki ze smyczą są zbyt ekstremalne… mam 3 psy – smycze są dla nich hihi

  19. Przyznam sie ze raz przy wyjściu juz z badenu do kasy zerknelam by poszukac cos i w ciagu 5 sekund straciłam z widoku 3 latke-to byly najbardziej przerażające chwilę dla mnie bo odrazu moje mysli-polecialA do basenu przez szatnie-ja w nogi za nia a ona uśmiechnięta schowala sie za drzwi….

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *